Mateusz Ozimek

1

Mateusz Jan Ozimek był wyjątkowo barwną osobowością, więc nie jest łatwo przedstawić Go w kilku słowach.

Urodził się 24 czerwca 1947 roku w Warszawie w rodzinie robotniczej. Dzieciństwo i wczesną młodość spędził w stolicy. Po ukończeniu podstawówki kontynuował naukę w zasadniczej szkole zawodowej, a następnie w Technikum Mechaniczno-Hutniczym dla Pracujących przy Hucie „Warszawa”, które ukończył w 1967 roku ze specjalnością technik mechanik. 17 maja 1967 roku złożył egzamin dojrzałości przed komisją egzaminacyjną powołaną przez Ministerstwo Przemysłu Ciężkiego. Był absolwentem warszawskiej Akademii Wychowania Fizycznego - rocznik 1972. Otrzymał dyplom magistra wychowania fizycznego ze specjalizacją żeglarską, narciarską i podnoszenia ciężarów.

Służbę wojskową odbył w 6 Pomorskiej Dywizji Powietrznodesantowej czyli w słynnych Czerwonych Beretach, z czego był bardzo dumny. Został przeniesiony do rezerwy w stopniu porucznika.

Po studiach pracował w wielu miejscach. Na przykład w latach 1965-1967 pracował w Klubie Sportowym „Spójnia”, potem w Biurze Studiów i Projektów „Energoprojekt”, a także jako technik w Polskim Komitecie Normalizacji i Miar Jakości. W Zarządzie Głównym ZMS był instruktorem Wydziału Sportu i Turystyki - organizował wypoczynek młodzieży w ramach akcji Lato i Zima. W Polskiej Federacji Sportu był specjalistą sportów wodnych i zimowych, w tym saneczkowych - przygotowywał kadrę kajakarzy i wioślarzy do olimpiady w Montrealu w 1976 roku. Potem został oddelegowany jako instruktor kulturalno-oświatowy na budowę gazociągu Orenburg w obecnej Rosji. Następnie był wiceprezesem Zrzeszenia Sportowego „Start”, skąd został oddelegowany jako kwatermistrz-instruktor KO na budowę w Iraku.

Zawsze praca zawodowa Mateusza była związana ze sportem, więc jak to się stało, że w pewnym momencie związał się z Łucką, z głuchą młodzieżą, której poświęcił całe swoje życie? Otóż pewnego brzydkiego listopadowego dnia schronił się przed deszczem na przystanku autobusowym. Okazało się, że stał tam też jego dobry znajomy, pan Bogdan Szczepankowski, ówczesny dyrektor naszego ośrodka. To nieoczekiwane spotkanie skierowało drogę zawodową Mateusza w stronę świata głuchych, w którym został aż do końca swoich dni. Tak, do końca był z nami. Jeszcze w czwartek w internacie rozmawiał i żartował z nami, a w piątek odszedł na nauczycielską wieczną wartę.

W ośrodku pracę zaczął w 1991 roku jako nauczyciel wychowania fizycznego, potem był też nauczycielem przysposobienia obronnego, edukacji dla bezpieczeństwa i wychowawcą internatu. Wychował wiele pokoleń uczniów, których dzieci są teraz naszymi uczniami. Można określić, że był drugim, szkolnym tatą i dziadkiem.

Był pedagogiem, ale też aktywnie działał na rzecz pracowników szkoły będąc członkiem Komisji Zdrowia oraz Komisji Socjalnej przy OSWG.

Mateusz nie tylko pracował, ale również dalej uczył się i podnosił swoje kwalifikacje zawodowe. W Jeleniej Górze ukończył zaoczny kurs instruktorów kulturalno-oświatowych zorganizowany przez KSP „Oświata”, a w Warszawie – kurs kwalifikacyjny w zakresie surdopedagogiki prowadzony przez Centralny Ośrodek Doskonalenia Nauczycieli. Wziął również udział w kursie I stopnia języka migowego dla nauczycieli zorganizowanym przez Polski Związek Głuchych. Ukończył też Podyplomowe Studium Organizacji i Zarządzania przy Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie. Kolejne uprawnienia zdobył na Podyplomowym Studium Zarządzania Kryzysami i Edukacji Obronnej w zakresie przysposobienia obronnego. Oprócz tego posiadał uprawnienia: sternika motorowodnego II klasy, sternika jachtowego, ratownika wodnego i instruktora rekreacji ruchowej.

Był prezesem Uczniowskiego Klubu Sportowego Głuchych, który założył razem z panią Jolantą Rybicką, naszą nauczycielką, wieloletnią przyjaciółką i towarzyszką życia. Klub pozwolił na realizację wielu obozów sportowych i wychowaniu kilku pokoleń głuchych narciarzy i żeglarzy. Mnóstwo absolwentów z sentymentem wspomina te wyjazdy. Mateusz swoją wiedzą podzielił się tworząc podręcznik żeglarski w języku migowym. Miał on formę skryptu, który uczniowie otrzymywali w czasie obozów żeglarskich.

Jako nauczyciel, później emeryt, zawsze był otoczony wianuszkiem uczniów, stale coś im tłumaczył i wyjaśniał kwitując charakterystycznym znakiem migowym „wiesz?”.

Na emeryturę przeszedł w 2014 roku, jednak był wyjątkowym nauczycielem-emerytem, bo nie dał o sobie zapomnieć. Bardzo często, z powodu różnych spraw dotyczących uczniów i klubu sportowego, zaglądał do ośrodka, zaznaczając swoją obecnością, że wszystko jest pod kontrolą.

Niepokorna dusza gnała go przed siebie, sprawiając, że stale był w ruchu z milionem spraw na głowie. Ale te sprawy niemal zawsze dotyczyły naszych uczniów. Nie ma chyba w Warszawie urzędu, w którym nie znano by nazwiska Mateusz Ozimek: PFRON, Warszawskie Centrum Pomocy Rodzinie, ratusz warszawski i wiele innych organizacji i środowisk. Wkraczając ze swoją aktówką do gabinetów urzędników szukał dotacji finansowych dla uczniów i wsparcia w realizacji wielu projektów. Gdy nie mógł wejść drzwiami, wracał i wchodził oknem, nie było dla Mateusza rzeczy niemożliwych. Był koordynatorem projektu finansowanego przez Unię Europejską „Integracja dla samodzielności” w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego. Organizował dla uczniów kursy prawa jazdy, kursy kwalifikacyjne: komputerowe, kosmetyczne, manicure, wizażu, masażu, florystyki, załatwiał dofinansowania do obozów i sprzętu komputerowego. Również Mateusz spowodował, że zostały przeprowadzone warsztaty terapeutyczne w zakresie treningu kompetencji społecznych. Zorganizował dla uczniów turnus rehabilitacyjny w Łebie oraz szkolenie z pierwszej pomocy. Był aktywnym współorganizatorem Warszawskiego Korowodu Integracyjnego, a także członkiem Warszawskiego Punktu Informacyjno-Koordynacyjnego dla Osób z Niepełnosprawnościami przy Warszawskim Centrum Pomocy Rodzinie (PIKON). Koordynował również projekt propagujący ideę wolontariatu, w ramach którego zostało przeszkolonych 30 osób do Euro 2012. Szkolenie objęło naukę American Sign Language (amerykański język migowy), samoobrony i kurs przedsiębiorczości. Uczył uczniów tańca... Chyba prościej byłoby powiedzieć, czego Mateusz nie robił.

Za działalność dydaktyczno-wychowawczą otrzymał w 2012 roku nagrodę Dyrektora Biura Edukacji miasta stołecznego Warszawy oraz trzykrotnie nagrody dyrektora Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Głuchych. Doceniał to, ale najważniejsze były dla niego nagrody od uczniów. Był niezwykle dumny z dyplomów, które otrzymywał z rąk Samorządu Uczniowskiego. W ciągu 23 lat pracy na Łuckiej 4 razy był wybrany Nauczycielem Roku i dołączał do grona Sześciu Wspaniałych. Dwukrotnie został Ulubionym Nauczycielem, a w 2009 roku uczniowie wybrali go na Najsympatyczniejszego Nauczyciela. Jego sukcesem było też I miejsce ucznia, którego przygotowywał do Konkursu Ogólnopolskiego „Zasady bezpieczeństwa w czasie pożaru”.

Warszawiak z krwi i kości, zżyty ze swoim rodzinnym miastem, a jednocześnie obywatel świata. Kochał podróże z przyczepą, słońce, dobre jedzenie, towarzystwo przyjaciół i bliskich. Uwielbiał psy, spacery z Wombatem czy chwile z Marianem dawały Mateuszowi czas na złapanie oddechu i zwolnienie tempa.

Kochał śpiewać, tańczyć i miał wyjątkową słabość do niebieskiego koloru.

Mateusz zawsze będzie się kojarzył z obozami narciarskimi i żeglarskimi, które przez tyle lat organizował z panią Jolą Rybicką. Napędzało Go to do działania. Bardzo kochał Mazury, żagle i wiatr. Ale mało kto wie, że podnosił ciężary i organizował rajdy samochodowe…

Był świetnym obserwatorem i miał wyjątkowy talent do nadawania ludziom trafnych przydomków, rzadko się mylił. Chyba każdy z nas, nauczycieli, miał jakiś: Borówa, Szminka, Dzieciak. To tylko kilka z nich…

Wyjątkowe poczucie humoru i niesamowita zdolność opowiadania przeróżnych historii sprawiała, że był fantastycznym gawędziarzem i duszą towarzystwa. Do kanonu anegdot przeszły słynne opowieści o wylewaniu asfaltu na irackich bezdrożach i świętach spędzonych na pustyni. Nikomu nie oddawał tej pałeczki i jesteśmy przekonani, że zabrał ją ze sobą tam, gdzie teraz jest.

Mateusz Ozimek odszedł 24 marca 2023 roku. Został pochowany w Warszawie na Cmentarzu Komunalnym Północnym.

Mateuszu, dziękujemy za wspólnie przeżyte lata, za przyjaźń, serce, życzliwość i poświęcenie swojego życia głuchym uczniom.

Dyrekcja i grono pedagogiczne OSWG

 

Garść wspomnień

Nie jest łatwo pisać w takich sytuacjach. Cokolwiek bym napisał, i tak będzie to niedoskonałe, nieoddające rzeczywistości. Bo tak naprawdę w żadnym języku świata nie da się wyrazić tego, co w tej chwili dzieje się w moim sercu, w mojej duszy. Zapewne jest żal, że nie ma już wśród nas Ciebie, Mateuszu. Pewnie jest też i tęsknota za Tobą, bo tyle jeszcze mieliśmy pogadać, pożartować i spędzić czasu razem. Myśleliśmy nad różnymi projektami, mieliśmy plany na czas bliższy i dalszy. Planowaliśmy wspólnie żeglować, jeździć na nartach i pomagać innym.
Razem zaczęliśmy pracę w naszym ośrodku, było to jakieś 30 lat temu. Zawsze widziałem Mateusza otoczonego wianuszkiem uczniów, w pełni oddanego swoim podopiecznym. Nasi wychowankowie lubili swojego „wuefmena”. I On ich też. Nieważne, czy był to jego dzień pracy, czy miał dzień wolny. Nieustannie myślał o nich, pomagał. Znał ludzi z różnych środowisk, organizacji, urzędów, przedsiębiorstw i wykorzystywał to. Nie było dla Niego rzeczy niemożliwych. Robił wszystko, by załatwić sprawę i pomóc swoim uczniom. To była Jego pasja. Zmysł organizacyjny Mateusza był nieograniczony i imponował nam wszystkim.
Był człowiekiem szalenie serdecznym, towarzyskim i sympatycznym. Takich jak On zwykle nazywa się duszą towarzystwa. Znał wiele anegdot i opowieści. Miał dar opowiadania i tworzenia napięcia wśród słuchaczy. Historie z dawnych czasów i jego osobiste życiowe przygody rozbawiały nas do łez. Tak dużo bym dał, by znów usiąść z Nim przy ognisku, patrząc na góry lub jezioro i słuchać, słuchać jego opowiadań…
Parę lat temu Mateusz przeszedł na emeryturę, jednak brak ciągłego kontaktu z młodzieżą bardzo mu doskwierał, dlatego zaproponowałem współpracę z fundacją „Surdus”. Zareagował błyskiem w oczach - znów mógł robić to, co kochał czyli być z młodzieżą. Cieszę się, że ostatnie chwile spędził razem z nami.
I co tu jeszcze dodać? Trudno wyrazić, co się czuje… Mateusz tak nagle i niespodziewanie odszedł. Wierzę, że w swoim stylu „rozrabia” już „tam, na górze”. Coś organizuje, prowadzi rozgrywki, opowiada, trenuje i jest w swoim żywiole. To nic, że jest to już inny wymiar czasoprzestrzeni. Człowiek pasji zawsze odnajdzie swoje miejsce, takim człowiekiem był właśnie Mateusz!

Cześć Jego Pamięci!

Wojciech Witkowski
wychowawca internatu OSWG
prezes fundacji „Surdus”

 

Mateusza poznałam w 1991 roku, był moim nauczycielem wychowania fizycznego, a od 1998 kolegą z pracy. Pamiętam, że lekcje zaczynał od długiej rozgrzewki, wymagał, abyśmy stali na baczność, jak w wojsku. Oceny wystawiał zgodnie z klasyfikacjami sprawności, szybkości i intensywności ćwiczeń. Miał niesamowite poczucie humoru, lubił żartować, a młodzież Go za to uwielbiała. Kochał psy, często pytał o naszego Axelka. Mieliśmy wspólne tematy do rozmów - łączyła nas jazda na nartach, Mazury i samochody. W wolnych chwilach Mateusz opowiadał o misji w Iraku i przygodach na pustyni, o sukcesach sportowych swojego brata. Będę pamiętać, jakim kolegą dla mnie był Mateusz.

Agata Jasińska
absolwentka-rocznik 1995
nauczycielka OSWG

 

Śmierć przychodzi cicho. Niezapowiedziana, nieproszona. Nigdy nie ma na nią odpowiedniej chwili, jest zawsze gościem nie na czas... Mateusz dla nas - nauczyciel, mentor, kolega w takiej właśnie kolejności. Był człowiekiem niezwykłym, a jego niezwykłość przejawiała się każdego dnia czy to w roli nauczyciela czy później naszego kolegi po fachu w drobnych gestach i czynach. Miał ogromne poczucie humoru, często rozbawiał nas wszystkich do łez. Swoim pozytywnym usposobieniem dodawał otuchy i sprawiał, że zły dzień stawał się dla każdego lepszy. Twoje nagle odejście to dla nas nieodżałowana strata, będziemy Cię nosić w swoich sercach i swojej pamięci na zawsze. Odpoczywaj gdzieś tam, na niebiańskich jeziorach i stokach.

Paweł Jasiński
absolwent-rocznik 1994
wychowawca internatu OSWG

 

Utkwiła mi w pamięci nauka tańca prowadzona przez Pana Mateusza. Poruszyła mnie Jego myśl, jako osoby słyszącej, że „Głusi potrafią tańczyć”. Był przekonany, że my, Głusi, możemy to robić. Dbał o to, aby mężczyzna zapraszając kobietę do tańca, podchodził do niej z pełnym szacunkiem i gracją, zgodnie z zasadami savoir-vivre`u. Ta uwaga przypomniała mi, jak Głusi tańczyli w latach 60/70-tych XX wieku. Właśnie tak poznali się moi rodzice. Montując film z niedawnego obozu narciarskiego, nie bez powodu dodałam muzykę z tango. Zawsze będzie mi się kojarzyła z Mateuszową nauką tańca. Znak migowy „jasne?” migany przez Pana Mateusza był ulubionym przez nas, uczestników obozu i zawsze wywoływał uśmiech na twarzach uczniów.
Panie Mateuszu, dziękuję za ogromne poświęcenie i organizowanie obozów dla młodzieży. Kochał Pan to robić. Zostawił Pan swoje ślady - będziemy pamiętać!

Paulina Romanowska
nauczycielka OSWG
wychowawczyni internatu OSWG

 

Generalnie był lubiany za swój dystans do życia i duże poczucie humoru.

Elżbieta Weryńska- Ładna
emerytowana nauczycielka OSWG

 

Przychodziłam do Mateusza i mówiłam: „Mateusz, czy mógłbyś...”. Nie dawał skończyć zdania i odpowiadał: „masz załatwione!”. Gdy był w szpitalu po operacji, poszłam w odwiedziny, bo wtedy bardzo bałam się o Mateusza. Zapytałam, co by chciał, a On powiedział: „zjadłbym rosół”. I Marek, mój mąż, natychmiast ten rosół ugotował i jeszcze gorący, w słoiku zaniósł do szpitala. Mateusz potem wciąż to wspominał. Nie wiem nawet, czy mógł wtedy, po operacji, jeść...

Elżbieta Cichosz
emerytowana nauczycielka OSWG

 

Z panem Mateuszem znaliśmy się 26 lat. Tyle, ile pracowałam w OSWG. Fajny, wesoły gościu. Nigdy z nim nie miałam zwady. W moich oczach jako nauczyciel był bardzo troskliwy i dbający o dobro młodzieży. Na pewno jest wielu takich, którzy dzięki panu Mateuszowi przeżyli wielką przygodę. Niech spoczywa w pokoju.

Małgorzata Biernacka
emerytowana pracowniczka administracji OSWG

 

Mateunio. Właśnie tak. Nasz pogodny, dowcipny, rozgadany serdeczny przyjaciel. Żył wśród ludzi i dla ludzi. Kochał ich a oni jego. Empatyczny, pomocny, trawestując - na kłopoty Mateo. Jeśli sam nie mógł pomóc, szukał innego rozwiązania. Jego wszechobecność w naszej szkolnej społeczności była niezastąpiona. Uwielbiał być potrzebny i dowartościowany. Promieniał ze szczęścia, kiedy młodzież przyznawała Mu tytuł najmilszego nauczyciela roku. A Jego zimowe obozy narciarskie i letnie, żeglarskie są legendą naszego Ośrodka. Był jednym z takich ludzi, o których mówi się, że są nie do zastąpienia. Ta pustka jest przejmująca. Dla nas, pokolenia Jego przyjaciół, skończyła się z Jego odejściem epoka beztroski.

Małgorzata Borucka
emerytowana nauczycielka OSWG

 

Mateusz był w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku prezesem Zrzeszenia Sportowego „Start” w Warszawie (na szczeblu wojewódzkim), zajmował się organizacją sportu osób niepełnosprawnych. Dziś jest to Polski Związek Sportu Niepełnosprawnych „Start”, w zeszłym roku obchodził 70-lecie. Kiedyś, a było to około 1983 roku, zorganizował rajd samochodowy, który wygrałem. I tak się poznaliśmy. Rok czy dwa lata później, kiedy już zajmowałem się organizacją rajdów samochodowych, poprosił mnie o przygotowanie i poprowadzenie takiej imprezy. I tak nasze kontakty uczyniły się bliższe. W 1989 roku zacząłem pracę w Ośrodku, natomiast Mateusz po zmianach ustrojowych przestał być prezesem „Startu” i szukał pracy w zawodzie, ponieważ był absolwentem AWF-u i byłym sportowcem (uprawiał podnoszenie ciężarów, a jego brat, Norbert Ozimek, był nawet dwukrotnym medalistą olimpijskim, czterokrotnym medalistą mistrzostw świata w podnoszeniu ciężarów, a przez pewien czas - rekordzistą świata w rwaniu w swojej wadze). Wtedy zaproponowałem Mu pracę nauczyciela wychowania fizycznego w Ośrodku. Tak to się zaczęło…

Bogdan Szczepankowski
były dyrektor OSWG
emerytowany nauczyciel OSWG

 

Mateo, to nie tak miało być... W czwartek widzieliśmy się, rozmawialiśmy o najbliższych planach wyjazdowych, o łódkach, które zarezerwowałeś na letni obóz z młodzieżą. Nie mówiłeś, że w tę podróż wybierasz się sam... Mam wiele wspomnień związanych z Tobą. Tych dobrych i tych, w których nie staliśmy po jednej stronie. Nigdy nie przeszkadzało nam to rozmawiać ze sobą i wiedziałam, że jeśli przyjdę i powiem: „Mateusz, mam prośbę...” od razu usłyszę „masz załatwione”. Byłeś chodzącym humorem, rozsiewałeś tę radość, motywowałeś do działania, bo Tobie zawsze się chciało. Twoja uważność na drugiego człowieka pozwalała Ci również odnaleźć podobieństwa do innych osób, stąd są wśród nas Lewiński, Dzieciak, Brzuś... Nawet jak się wydawało, że nie słuchasz uważnie, to zawsze byłeś w temacie. Byłeś otwarty na ludzi, niezniszczalny w działaniu, a w ilości pomysłów - niedościgniony. Są na tym świecie rzeczy, w które trudno uwierzyć, a zaakceptować trzeba. Akceptuję, ale tak trudno mi uwierzyć, że już Cię nie ma...

Barbara Puczyńska- Zasadzka
była dyrektor OSWG
wychowawczyni internatu OSWG

 

Nagłe odejście Mateusza Ozimka jest dla nas wszystkich szokiem. Jak zwykle śmierć przyszła nie w porę, zbyt wcześnie. Odebrała nam człowieka o wielkim sercu, pełnego ciepła i nadzwyczajnej dobroci. Mateusz był dla nas przykładem, doceniał, dopingował, inspirował, wierzył w każdego z nas. Utwierdzał w przekonaniu, że każdy z nas jest wyjątkowy, najlepszy w tym, co robi. Zawsze uśmiechnięty i tym uśmiechem zarażał z wyśmienitą skutecznością. Jeden z nielicznych, z którym można było „pogadać". Był moim nauczycielem W-F, zawsze żartował, na przykład mówił do mnie: nie musisz ćwiczyć, bo wyglądasz jak miss. Albo kazał chłopakom po kolei wziąć na ręce dziewczyny, by sprawdzić, która jest cięższa. Okazało się, że to ja, choć byłam chuda jak patyk. Wszyscy śmiali się, z tego, nawet Mateusz. Przy Nim było dużo radości, a lekcje W-F nigdy nie były nudne. Zawsze myślał o młodzieży. Organizował gry sportowe, wyjazdy na żagle i na narty. Potrafił wesprzeć dobrym słowem, wysłuchać, być przy drugim człowieku w smutku i radości. Bardzo trudno pogodzić się z Jego odejściem. Mateusz pozostanie w mojej pamięci. Niech spoczywa w pokoju!

Aneta Krysiak
absolwentka-rocznik 2000
nauczycielka OSWG
wychowawczyni internatu OSWG

 

Mateusz Ozimek był wspaniałym, ciepłym, życzliwym człowiekiem. Był moim nauczycielem wychowania fizycznego. Był zawsze wesołym nauczycielem, umiał poprawić uczniom humor. Nigdy nie był konfliktowy, umiał być cierpliwy, pocieszać i rozwiązywać problemy z młodzieżą. Potrafił wszystko wspaniale zorganizować. Poświęcał mnóstwo czasu na różne sportowe atrakcje, konkursy, wyjazdy na narty, rejsy z młodzieżą. Pozostanie na zawsze w pamięci i w sercu.

Rafał Krysiak
absolwent-rocznik 1996

 

Mamy wspaniałe wspomnienia z lekcji W-F-u oraz z obozu narciarskiego w Międzygórzu w 2001 roku. Przeżyliśmy tam super przygodę. Wspólne szusowanie na nartach na stoku, kulig i nie tylko… Było dużo swobody, dużo śmiechu. Dziękujemy!

Paulina (Berk) Matejek i Paweł Matejek
absolwenci-rocznik 2002

 

Mateusz Ozimek, nasz nauczyciel W-F-u, zawsze miał uśmiech na twarzy i emanował pozytywną energią. Często byłem zniechęcony do ćwiczeń, ale Jego entuzjazm i motywacja sprawiały, że chciałem się ruszać i rozwijać swoje umiejętności. Jedno z moich najpiękniejszych wspomnień o Nim dotyczy liceum, kiedy przeżywałem trudną sytuację finansową, a marzyłem o wyjeździe na żagle i narty. Mateusz zaoferował mi, że zapłaci za mój wyjazd, jeśli będę chciał pomóc mu w grabieniu jego terenu nad Wisłą. Pamiętam także mój pierwszy wyjazd narciarski, kiedy Mateusz był moim instruktorem. Był zły na mnie, że wybrałem większe narty, ale był zaskoczony, jak szybko nauczyłem się na nich jeździć. Był dumny z mojego sukcesu i uhonorował mnie dyplomem szybkiego postępu w nartach. Mateusz był wspaniałym człowiekiem i nauczycielem, który zawsze traktował nas z szacunkiem i pozytywnie wpływał na nasze życie. Jego odejście jest ogromną stratą dla naszej szkoły i społeczności. Zawsze będę wdzięczny za miłe wspomnienia, które zostawił.

Marek Śmietana
absolwent-rocznik 2003

 

24.03.2023 roku odszedł nagle i niespodziewanie Mateusz-nauczyciel, kolega, tenisista, żeglarz, narciarz. Dla mnie taki „Człowiek na niepogodę”. Uważny obserwator, który umiał i chciał pomóc. To Jego słynne powiedzenie: „masz załatwione" nie było bez pokrycia. Masz problem z samochodem, Mateusz wskaże mechanika. Jesteś początkującym kierowcą - udzieli nauki jazdy. Dziecku potrzebny jest basen, Mateusz załatwi pływalnię. Świat wali ci się na głowę po śmierci męża - Mateusz podwiezie, udzieli pomocy. Ogarnia cię smutek, Mateusz powie: jutro będzie lepiej. Kolega z pracy, dusza towarzystwa, organizator i pomysłodawca szkolnych imprez np. Dzień Wiosny nad Wisłą, Dzień Nauczyciela… Już nie ma Mateusza. Gdzieś tam w głowie snuje się śpiewana przez Niego piosenka -"(...)wiła wianki i rzucała je do falującej wody..." Zostały wspomnienia. Żegnaj Mateuszu.

Barbara Kaczanowska
emerytowana nauczycielka OSWG

 

1

1

a

1

1

1

a

1

1

1

1

a

Ustawienia dostępności

© 2017 Ośrodek Szkolno-Wychowawczy dla Głuchych w Warszawie